Zarejestruj się a będziesz otrzymywać ciekawe informacje z Indii, Nepalu, Bhutanu, Chin i Tybetu

A A A

 


O 5.30 budzi nas konduktor – za pół godziny będziemy w Zhengzhou. Nam się wydawało, że dopiero o 7.00. Szybko zbieramy nasze rzeczy. Zdążyłyśmy zjeść po bananie na śniadanie. Z wagonów wychodzi się bardzo wygodnie – nie trzeba znosić walizki po stopniach wagonu – wystawiany jest mały trap łączący wagon z peronem. Dworzec jest olbrzymi – mamy wyjść do zachodniego wejścia. Okazuje się, że wyjścia są na północny zachód i południowy zachód – na szczęście wybrany przez nas kierunek na północny zachód okazał się właściwy.

Czekają na nas dwie młode dziewczyny – Przewodniczka i dziewczyna z biura, która dopiero zaczęła pracę i ma się wszystkiego nauczyć. Jedziemy do klasztoru Shaolin. Po drodze dowiadujemy się, że miasto Zhengzhou liczy 8 milionów mieszkańców, jest położone w strategicznym miejscu, gdzie krzyżują się drogi z północy na południe i z zachodu na wschód. Miasto ma 3dworce i dodatkowo dworzec szybkiej kolei, z którego będziemy odjeżdżać.

Mieszkania w mieście są bardzo drogie, więc większość ludzi dojeżdża do pracy, dlatego liczba samochodów w mieście jest ogromna. Władze miasta, żeby poprawić trudną sytuację komunikacyjną, obniżyły ceny biletów autobusowych do 1 yuana na wszystkie linie z możliwością przesiadki. Jest bardzo gorąco, dojeżdżamy do klasztoru Shaolin – wszędzie widzimy ćwiczących od małych dzieci, młodzieńców do dorosłych mężczyzn. Podobno kung fu ćwiczy tutaj 20 tysięcy uczniów. Tylko dzieci, które zaczynają naukę w wieku 3 lat, mają szansę na prawdziwą karierę.

Codzienne ćwiczenia zajmują 4-5 godzin, oprócz tego nacisk kładziony jest na naukę angielskiego i chińskiego. Idziemy dalej – liczyłyśmy na śniadanie w chińskim McDonaldzie, jednak ten jest jeszcze zamknięty. O godz. 9.30 rozpocznie się pierwszy pokaz kung fu – wolimy być trochę wcześniej, żeby zająć lepsze miejsca. Ludzi jest jeszcze niewielu. Pokaz zaczyna się punktualnie – ćwiczą mali chłopcy, później trochę starsi. Następnie trzech ochotników z sali próbuje powtórzyć ćwiczenia wykonywane przez uczniów klasztoru Shaolin – dopiero teraz widać, jakie to jest trudne. Publiczność nagradza śmiałków gromkim śmiechem i oklaskami. Pokaz kończy wstęp mistrzów, jeden jednym uderzeniem dłoni łamie dwie żelazne listwy, następny oparte o szyję ostrymi końcami dzidy wygina w pałąk, kolejny układa się na ostro zakończonym trójzębie, a ostatni rzuca ostrą igłę, która przebija szybę i usytuowany za szybą balon pęka. Pokaz robi wrażenie. Reklamowana jest płyta z nagraniem występu. Wszędzie ustawiono stragany z pamiątkami, jedzeniem i biżuterią.

Idziemy zwiedzić świątynię. Niestety spłonęła doszczętnie w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku – teraz jest odbudowana. Klasztor powstał w 5 wieku – założył go mnich Bodhidarma, który przybył z Indii. Początkowo medytował na pobliskiej świętej górze, a następnie założył klasztor, w którym położono nacisk na ćwiczenia fizyczne. Na dziedzińcu klasztornym widać na pniach starych drzew wgłębienia – to ślady po ćwiczeniu siły nacisku palców. Na ścianach widoczne malowidła, które podobno uratowały się z pożaru.

Świątynia jest buddyjska, z niej rozwinął się późniejszy buddyzm zen. Na terenie świątyni znajduje się budynek, w którym mieszkał cesarz podczas odwiedzin klasztoru. Teraz nie jest on dostępny dla zwiedzających – podobno bogato wyposażony przeznaczony dla cesarzy parę lat temu gościł Putina, gdy odwiedzał Chiny.

W głównej świątyni w podłodze widoczne są zagłębienia po ćwiczeniach nóg. Obok świątyni współcześni mnisi sprzedają dachówki na nową – na każdej wypisują imię darczyńcy. Idziemy do Lasu Pagód – jest ich tam 284, ostatnia liczy 20 lat, inne są dużo starsze. Każda zawiera prochy zasłużonych mnichów. Elektrycznym samochodem jedziemy do wyjścia. Jeszcze w chińskim Mc Donaldzie kupujemy jedzenie i kierujemy się do wyjścia. Kolejny punkt zwiedzania to groty Longmen w Luoyang. Przez czas jazdy autem zdążyłyśmy zjeść późne śniadanie, a faktycznie obiad. Stajemy na parkingu, skąd elektryczne auto dowozi nas do grot. Nazwę tłumaczy się jako Brama Smoka. Figury Buddy wyrzeźbiono ze skały w 5-7 wieku. Największe figury sponsorował cesarz, mniejsze finansowali bogaci mieszkańcy tych terenów. Wizerunek ogromnego Buddy – tak zwanej Mony Lizy Wschodu powstał w VII wieku. Twarz Buddy wzorowano prawdopodobnie na rządzącej wtedy cesarzowej z dynastii Tang. Jest tak gorąco, że wchodzimy do sklepiku ze sprawnie działająca klimatyzacją – na wykupiony bilet do grot otrzymujemy gratis nasiona piwoni narodowego kwiatu Chin. Trzeba je na 10 minut zamoczyć w ciepłej wodzie, a następnie wsadzić do ziemi.

Zimny napój z jagód troszkę nas ochładza, elektrycznym autem wracamy na parking. Przewodniczka proponuje nam zajrzenie do ogromnej galerii handlowej. Sklepy jak wszędzie na świecie – zasiadamy w kawiarni na mrożonej kawie – tego nam było trzeba, zapraszamy nasze chińskie dziewczyny. Wtedy dowiadujemy się, że Przewodniczka mieszka poza miastem, dawno temu oprowadzała grupę z Polski. W Chinach jest więcej mężczyzn niż kobiet, a ponieważ mężczyzna musi wnieść do małżeństwa mieszkanie, stąd trudności w zawieraniu małżeństw. Opieka medyczna jest płatna, pracownicy mogą wykupić sobie ubezpieczenie, ale i tak prawie 50% muszą opłacić sami. W rodzinie może urodzić się tylko jedno dziecko, dlatego najczęściej rodzice chcą mieć chłopca jako kontynuację rodu.

Dążnością rodziców jest zapewnienie najlepszej edukacji dla dziecka, żeby mogło ono znaleźć dobrą pracę i móc opiekować się rodzicami na starość. Urodzenie drugiego dziecka jest tragiczne w skutkach dla rodziny – trzeba zapłacić wysoką karę, a rodzice najczęściej tracą dobrą pracę, którą mieli. W dobrym tonie jest mieć jasną karnację, dlatego nasze dziewczyny chroniły przed słońcem twarze i osłaniały specjalnymi rękawkami ręce. W Chinach można obejrzeć wszystkie najnowsze amerykańskie filmy – te same, co w Polsce. Miło się rozmawia, ale czas wyruszyć na dworzec szybkiej kolei. Wejście przez bramki, prześwietlenie bagażu, teraz trzeba odnaleźć numer poczekalni i numer peronu. Wpuszczają nas na peron 10 minut przed odjazdem pociągu – musimy się spieszyć. Na peronie napisane są numerki – szukamy 6 – to nasz wagon, do niego na szczęście nie ma kolejki – zatrzymuje się idealnie. Wszyscy sprawnie wsiadają, miejsce na walizki jest niewystarczające, zostawiamy nasz bagaż za ostatnimi siedzeniami, znajdujemy nasze miejsca.

Duża część miejsc jest wolna. Pociąg rusza – wydaje się, że nie jedzie tak szybko, ale co jakiś czas na ekranie podawana jest aktualna prędkość – nie do wiary, że jedziemy z szybkością 302 km/godz. Po drodze dwukrotny postój i jesteśmy w Xian po 2 godzinach jazdy. Na dworcu odbiera nas przesympatyczna przewodniczka mówiąca rewelacyjnie po angielsku. Droga do hotelu zajmuje nam godzinę. Xian liczy 10 milionów mieszkańców. Miasto pięknie oświetlone, przejeżdżamy przez mury miejskie. Hotel ekskluzywny, dużo miejsca. Dzisiaj już odpoczywamy.

 

04.07.2017 Zhengzhou 0 out of 5 based on 0 ratings.

Chiny oczami trzech kobiet Wycieczka 2017

  • Chiny oczami trzech kobiet Wycieczka 2017
    Chiny oczami trzech kobiet Wycieczka 2017
  • Droga Duchów
    Droga Duchów
  • Pekin Hutungi
    Pekin Hutungi
  • Pekin Klasztor
    Pekin Klasztor
  • Pekin Obiekty Olimpijskie
    Pekin Obiekty Olimpijskie
  • Pekin wycieczka
    Pekin wycieczka
  • Zakazane Miasto w Pekinie
    Zakazane Miasto w Pekinie
  • Wielki Mur Chiński
    Wielki Mur Chiński
  • grobowce dynastii Ming - Droga duchów
    grobowce dynastii Ming - Droga duchów
  • Mao Zetung
    Mao Zetung
  • Pałac Letni w Pekinie
    Pałac Letni w Pekinie