Jesteśmy w Pingyao. Nawet wygodnie się spało na tym trzyosobowym zbudowanym z cegieł łóżku. Na dziedzińcu jemy śniadanie – już rutynowo z własnym kubkiem i herbatą, dostajemy jajko na twardo, mniejsze pyzy, a reszta specjałów bez zmian. Już nauczyłyśmy się pić żółtą zupkę z podrobionymi ziarenkami ryżu. Z całym bagażem ruszamy za bramę miasta do samochodu.

Dobrze, że mieszkałyśmy blisko bramy. Jedziemy do buddyjskiej świątyni Shuangling – Świątyni Podwójnego Lasu, bo Sakyamuni Budda osiągnął nirwanę, siedząc między dwoma lasami. Świątynia leży niedaleko Pingyao. Początki świątyni sięgają 6 wieku, następnie była wielokrotnie przebudowywana. Do świątyni wchodzimy, mijając ogromne postacie strażników. Miejscowe dzieci szkicują święte figury pod okiem nauczycielki – całkiem nieźle im to wychodzi – trochę je rozproszyłyśmy naszym przybyciem. Na głównym dziedzińcu rośnie stare 1300 letnie drzewo obwieszone czerwonymi wstążkami. Każda ze świątyń poświęcona innemu bóstwu. W jednej chiński generał Huan żyjący w 2 wieku, zasłynął ze swojej dzielności – cesarz, doceniając jego odwagę, ogłosił go bogiem.

W głównej świątyni trzy figury Buddów: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, wszystkie wykonane w 10 wieku z gipsu nałożonego na wewnętrzną drewnianą konstrukcję, przed nimi stojący Budda – tym razem gips nałożono na metalową konstrukcję. Na ścianach innej świątyni przedstawiona historia życia Sakyamuniego – wszystko w formie gipsowych figurek. W kolejnej bóg ratujący ludzi z piekła, po obu jego stronach siedzą sędziowie i królowie. W świątyni z 26-rękim Bodhisatwą znajduje się 400 figurek innych Bodhisatwów, a po przeciwnej stronie stoją figurki ówczesnych darczyńców świątyni.

Na jednej z zabytkowych figur duże pszczoły zaczynały wić swoje gniazdo. Ze świątyni jedziemy do Pałacu rodziny Wang. Straszny korek – nasz kierowca nie może się przebić – wysiadamy z auta – musimy dojść pieszo przez miasteczko – ciekawy spacer. Prawie 2700 lat temu król Shuyu wygnał z domu starszego syna, gdyż pragnął, żeby drugi syn objął władzę. Ji został więc zwykłym człowiekiem – zmienił nazwisko na Wang – został rolnikiem, ale pogłębiał swoją wiedzę i wykształcenie, jego potomkowie zajęli się handlem, skupywali herbatę i prasowali ją w kostki, a następnie wysyłali do Mongolii i Rosji – zbili na tym ogromny majątek. W czasach, w których żyli czyli w 16 wieku, najważniejsi byli urzędnicy, następnie rolnicy, pracownicy i na końcu handlarze. Tylko urzędnikom i rolnikom przysługiwało prawo do noszenia jedwabnych ubrań, co stanowiło o ich statusie. Rolników jednak nie było stać na tak drogie szaty. Handlarze nie mogli nosić jedwabnych szat, mimo że mieli wystarczającą ilość pieniędzy na zakup jedwabiu – ubierali się w bawełniane szaty.

Dopiero ucząc się i zdając cesarskie egzaminy, członkowie rodziny Wang zostali cesarskimi urzędnikami. Rośli w potęgę –zbudowali wspaniały pałac otoczony murem, który w następnych latach rozbudowywali – w okresie świetności pałac zajmował teren był większy niż Zakazane Miasto. Pałac składał się z 3 głównych budynków – pierwszy stanowił recepcję, w drugim mieszkał właściciel, a w trzecim – kobiety. Pałac miał kuchnię, obok sypialni właściciela miejsce do zrobienia herbaty, ubikacji wewnątrz nie było – swoje potrzeby załatwiano na zewnątrz na ogromnym udekorowanym kamieniem – zimą pójście do toalety było nie lada wyzwaniem. Pomieszczenia były ogrzewane. Z każdego pomieszczenia wyprowadzony był komin. Wszystkie okna i dziedzińce były pięknie dekorowane drewnianymi rzeźbieniami.

Przed wejściem stały kamienie pomocne do wsiadania na konia, wysokie progi chroniły przed wejściem demonów i nie pozwalały uciekać pieniądzom. Liczne ścienne dekoracji przedstawiały symbole przynoszące szczęście i długowieczność, symbol dawnych monet – bogactwo. W tym pałacu gościła okrutna Cesarzowa Cixi, która w czasie wojny musiała uciekać z Pekinu. W dziewiętnastym wieku rodzina Wang podupadła. Potomkom nie chciało się uczyć, pracować, wydawali pieniądze, uzależnili się od hazardu i opium – musieli sprzedać zadłużone pałace. Z nowszego większego pałacu przez most wróciliśmy do starszego, gdzie zawsze mieszkał główny władca. Teraz czas na obiad w pobliskiej restauracji – menu w formie zdjęć potraw – wybieramy kurczaka i orzeszki w sosie z sogo oraz naleśnik i herbatę lokalną, która sprawia wrażenie, że jest zrobiona z kaszy, ale smak ma bardzo dobry.

Przed nami droga do Taiyuan – stamtąd nocnym pociągiem jedziemy do Zhengzhou. Przed przejściem przez bramki pożegnałyśmy się z naszym sympatycznym przewodnikiem i kierowcą. Prześwietlono nasz bagaż i bez problemu trafiłyśmy do przestronnej poczekalni – sporo wolnych miejsc. Jeszcze ostatnie zakupy prowiantu i jesteśmy gotowe do nocnej jazdy. Tym razem lepszy sypialny, tylko 4 miejsca w przedziale. Nasze walizki z trudem mieszczą się w przedziale. Podłączamy nasz przedłużacz na korytarzu i ładujemy aparaty fotograficzne. Głośno gra muzyka, co chwilę ktoś jedzie korytarzem z jakimś jedzeniem, głośno o tym informując. Robimy sobie herbatę i układamy się do snu. Jola znajduje pod stolikiem wyłączenie muzyki – od razu lepiej. Gasimy światło i momentalnie śpimy.

 

03.07.2017 Pingyao 0 out of 5 based on 0 ratings.