Wstajemy rano, trochę wyczekując śniadania i niespodzianka: nie ma ani kawy ani herbaty – jest jakby rozwodniony surowy budyń czekoladowy i pływające w wodzie kawałki ryżu, jajko na twardo, pyza na parze i kapusta, cukinia i podgotowany ogórek – pozostałych rzeczy nie znamy. Przynosimy własną herbatę i już jest lepiej. O 9.oo wyruszamy do grot Yungang. Przewodnik opowiada nam o Datongu leżący na zachód od gór, graniczącym z wewnętrzną Mongolią. Jest to region górniczy, powstało tu wiele miasteczek górniczych wokół kopalń, które oprócz bloków mieszkalnych mają szkoły i szpitale – wygląda to tragicznie przygnębiająco.

Kiedyś drogą, którą jedziemy, ciężarówki woziły węgiel i wszystko wokoło pokryte było czarnym pyłem – teraz tego zakazano, a dla ciężarówek zbudowano obwodnicę omijającą groty i miasto. Jakieś 10 lat temu zaczęto zalesiać okoliczne wzgórza, żeby zapobiec degradacji terenu. Drzewa wycięto dawno temu w czasach najazdów Mongołów na rozkaz chińskiego władcy, który w ten sposób chciał zapobiec atakom wrogów kryjących się w lasach na zboczach gór. Uciekła wtedy cała zwierzyna, a rejon opustoszał. W dawnych czasach Datong był dwukrotnie stolicą dynastii mongolskiej. W czasach wojen chińsko-mongolskich na pograniczu władca chiński brał żywność dla wojsk od miejscowych kupców, a ponieważ nie był w stanie zapłacić za towar, zgodził się przyznać miejscowym prawo do produkowania i sprzedawania soli z odsalanych słonych jezior. Sól wymieniano na herbatę i po sprasowaniu w cegiełki wysyłano ją dalej.

Przyniosło to ogromny majątek kupcom i spowodowało, że w tym regionie powstał pierwszy bank w Chinach. Datong jest bardzo suchym rejonem z niewielką ilością opadów, w zimie temperatura spada poniżej -20 stopni. W tym roku jest wyjątkowo gorąco. Dojechaliśmy do Grot Yungang. Rozpoczynamy zwiedzanie – najstarsze pochodzą z 460 roku – budowę rozpoczął mongolski władca. Pracę nadzorował mnich Tan Hao, którego pomnik stoi na wejściu do grot. Groty wykuwano przez okno z góry na dół, wyrzeźbione w skale figury pokrywano glinką – teraz większość tej glinki niestety odpadła. W dwóch najlepiej zachowanych i najstarszych jaskiniach 5 i 6 nie wolno robić zdjęć. Wejście do nich chroni drewniana fasada. W grocie 5 znajduje się 17 m Budda ze złotą twarzą, pięknie wyrzeźbione ściany i sufit, a w 6 grocie w centrum stoi pagoda podtrzymująca sufit.

Ciekawostką jest fakt, że jak nigdzie indziej wyrzeźbieni Buddowie siedzą na krzesłach – to wpływ kultury mongolskiej, również bardzo często przedstawiane są 2 posągi Buddów razem, co może być odzwierciedlaniem faktu, że w czasach powstawania rzeźb, władzę sprawowała cesarzowa babcia razem z nieletnim wnukiem. Wszystkie tańczące postacie ubrane są w spodnie, co świadczy o wpływach mongolskich, postacie Buddów mają mongolskie rysy – proste szerokie ramiona, prosty nos i lekko uniesioną wargę górną.

Będąc w grocie 6, możemy wypatrzeć dziurę w ścianie, co wskazuje na to jak cienka skała dzieli dwie groty. Ogromne zniszczenie spowodowała w grotach przepływająca woda deszczowa rozpuszczająca skałę, również trzęsienie ziemi, które miał miejsce prawie tysiąc lat temu zniszczyło przednią ścianę groty nr 20 i wielki siedzący Budda ujrzał światło dzienne. Pozostałe groty powstały później po zakończeniu sponsoringu przez mongolskich władców, są znacznie mniejsze i gorzej zachowane. Groty były wspaniałe – teraz wracamy do miasta. Prosimy przewodnika o wskazanie nam restauracji – jedziemy do restauracji z chińską nazwą „Kwiaty i drzewa” – jedzenie było wyśmienite. Teraz czas na wymianę pieniędzy w Banku Chińskim – zupełna porażka – spędziliśmy w jednym banku prawie godzinę i to bez efektu, w drugim banku wymieniliśmy pieniądze, ale trwało to ok. 40 minut. Zawsze należy wybrać główną siedzibę banku w danym regionie do wymiany waluty – to oszczędzi nam czasu.

Chcemy jeszcze zobaczyć świątynię Huayan – nasz przewodnik podwozi nas pod sam obiekt i proponuje kupno tańszych biletów – kupuje nam bilety dla grupy (zamiast 65 płacimy 35 yuanów). Świątynia warta zobaczenia – cały zespół świątyń, a najciekawszy ogromny hall, drewniana pagoda z miedzianą podstawą z 1000 Buddów. W jednej ze świątyń właśnie modlą się mnisi. Wokół świątyni otoczone murami miejskimi rozciąga się stare miasto z niską parterową zabudową. Od 2008 roku rząd chiński postawił na odbudowę zabytków. W Datongu zamknięto pobliską kopalnię, żeby zapobiec niszczeniu grot, odrestaurowano 7 km murów miejskich, a jak okiem sięgnąć stare miasto to istny plac budowy. Przygotowane do rozbiórki stoją opuszczone bloki i sklepowe budynki, powstają nowe stare domy i świątynie – nasz przewodnik tłumaczy, że są restaurowane. Teraz zwiedzamy już na własną rękę – chodzimy po odnowionej starówce – kawiarenki, hostele, drogie sklepy i meczet – tam nie wchodzimy, bo i tak nasz ubiór na to nie pozwala. Wchodzimy obejrzeć Ścianę 9 smoków – najdłuższa ceramiczna ściana w Chinach. Na dziedzińcu jednej z kawiarni delektujemy się pyszną mrożoną kawą.

Powoli zapada zmrok – zmierzamy do hotelu. Wzrok nasz przykuwają pięknie oświetlone mury miejskie. Odbieramy bezpłatne bilety po okazaniu paszportu i po stromych stopniach wspinamy się na mury. Widok jest niesamowity. Decydujemy się objechać elektrycznym autem całe 7 km murów – wspaniałe zwieńczenie dnia. Nasz kierowca zatrzymuje się na każdą prośbę o foto – stop. Do hotelu wracamy o 21.00.

 

Datong 30.6.2017 0 out of 5 based on 0 ratings.